Nowa Zelandia – Great Walks – Tongariro Northern Circuit

Nowa Zelandia posiada instytucję zwaną Department Of Conservation, w skrócie DOC. Jej cel jest prosty: zrobić z Nowej Zelandii najlepsze miejsce do życia na całej Ziemi, poprzez zachowanie przyrody i spuścizny historycznej w jak najlepszej formie. I cel ten jest osiągany wcale nie poprzez ograniczanie dostępu do najpiękniejszych miejsc – wręcz przeciwnie, miejsca te są promowane jako wspaniała forma spędzania czasu i doskonała inwestycja dla biznesu. DOC rozdaje broszurki z wyznaczonymi szlakami do wędrówek, przydziela pozwolenia na polowanie i łowienie ryb, przygotowuje trasy i kempingi oraz cierpliwie naucza, co można, a czego nie wolno robić na łonie natury.

TongariroHut-1

Tak więc są trasy piesze w Nowej Zelandii, które można spokojnie pokonać na wózku inwalidzkim. Są takie, których przejście zajmie godzinkę lub dwie, coby zażyć powietrza z rodziną. Są w końcu i takie, na które trzeba się przygotować i zarezerwować sobie na ich przejście kilka dni. Wśród tych ostatnich istnieje lista największych hitów krajobrazowych: Great Walks (tutaj mapa i opisy). Jest ich 9. Są to w większości wycieczki piesze, które można przejść rezerwując noclegi w schroniskach, lub miejsca na namiot wokół schronisk. Jeden z nich, Milford track jest tak elitarny, chroniony i oblegany, że aby go przejść, trzeba rezerwować noclegi z rocznym wyprzedzeniem (tak, próbowałam i tak, odbiłam się od drzwi). Whanganui można przebyć jedynie wiosłując kajakiem po rzece, a znowu Abel Tasman Coast track można częściowo zwiedzić kajakiem morskim.

Na zwiedzanie Nowej Zelandii mieliśmy tylko niecałe 3 tygodnie, tak więc pomyślałam, że zaufam obietnicom DOC, podającym great walks jako kwintesencję widoków nowozelandzkich. Wybraliśmy 3 z nich: Tongariro Northern Circuit – jako przedstawiciela krajobrazów wulkanicznych wyspy północnej, Abel Tasman Coast Track – żeby rzucić okiem na oceaniczne wybrzeże i zamienić buty na wiosła, i Routeburn Track – żeby zobaczyć jak bardzo mokre i zielone są nowozelandzkie alpy na południowej wyspie

NewZaelandMap

Tongariro Northern Circuit

Robiąc po drodze przystanki, aby pokontemplować jezioro Taupo, dojechaliśmy do Tongariro National Park. Northern Tongariro Circuit jest to wędrówka wokół wulkanu Mont Ngauruhoe fanom filmu „Władca Pierścieni” znanego jako Mordor (ta góra z okiem). Normalnie trwa ona 3-4 dni i jest 43-kilometrową pętlą. My ją zrobiliśmy w 2,5 dnia, a nawet można powiedzieć że w 48 godzin, bo spieszyliśmy się, żeby zdążyć przed zamknięciem biura DOC i odebrać torbę z rzeczami pozostawionymi w przechowalni. Krążą bowiem informacje, że na tym terenie grasują złodzieje okradający wany, tak więc lepiej nie pozostawiać cennych rzeczy w samochodzie na parkingu.

Pierwszy etap jest niewinny: zaczyna się wśród omszałych drzew, potem idzie się po zachodniej stronie wulkanu, w miarę po płaskim.

Tongariro

Drugi etap polega na pokonaniu 600 metrów w górę – a do tego stanowczo nie byliśmy przygotowani. Po prostu w ciągu ostatnich 3 miesięcy przeszliśmy razem 3 grypy i jeden upadek z roweru i doprawdy nie było jak utrzymywać formy fizycznej. Mordor nas delikatnie mówiąc wykończył, chociaż był na tyle litościwy, że zakrył się mgłą na tyle gęstą, że patrząc w górę nie byliśmy załamani widokiem „ile jeszcze zostało pod górkę”. Po prostu zacisnęliśmy zęby i krok po kroku wleźliśmy. Widać cokolwiek zaczęło być dopiero, gdy zaczęliśmy schodzić po drugiej stronie – i całe szczęście,  bo naszym oczom ukazała się najpierw czarna pustynna dolina (doskonale nadawałaby się do walki z orkami), niesamowity czerwony krater w kształcie rynny, a następnie 3 szmaragdowe jeziora. Nad jednym z nich uroczyście ugotowaliśmy sobie chińską zupkę. Cała ta strefa jest aktywna i pomijając fakt, że śmierdzi siarką, zieje białym dymem i prezentuje bezpruderyjnie sporą ilość otworów prowadzących prosto do wnętrza ziemi (jak ta rynna w czerwonym kraterze), to jeszcze całkiem poważnie grozi wybuchem, który trudno przewidzieć. Ostatni wybuch był w 2012 roku.

Tongariro-34 Tongariro-37 Tongariro-35Tongariro-46

TongariroCooking-1

Zeszliśmy do kolejnego kempingu i tam twardo spaliśmy aż do wschodu słońca. Nieczęsto oglądam wschody słońca, bo raczej należę do tych, którzy najlepiej śpią nad ranem. Ale tym razem warto było, bo cały wschód słońca obejrzałam na wulkanie. Najpierw zaświecił mu się wierzchołek, a potem stopniowo cały pokrył się pomarańczową poświatą.

 

Tongariro-47

Tongariro-49

Tongariro-52

Trzeci i czwarty etap postanowiliśmy przejść jednym ciągiem, oceniwszy, że już nie będzie żadnych większych przewyższeń. Nareszcie można było zobaczyć wokół czego my tak naprawdę idziemy. Niebo było błękitne, Mordor prezentował się w pełnej krasie. I tak przeszliśmy 20 kilometrów – wzdłuż koryta rzeki, tu i ówdzie okraszonej paskami, ale głównie wśród rudych traw i wrzosów. Gdy już dotarliśmy do biura DOC i odebraliśmy nasze rzeczy, poprosiliśmy o adres najbliższego pubu, baru, czegokolwiek, co by nam ugotowało jakąś potrawę inną niż chińskie zupki. Przygodę z Tongariro zakończyliśmy w Tawernie z widokiem na wulkan, gdzie radośnie pożarliśmy 2 wielkie steki.

Tongariro-55

Tongariro-60

Click to rate this post!
[Total: 1 Average: 4]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *